wtorek, 25 stycznia 2011

The Tourist czyli podróż w świat luksusu

Film z Deppem i Jolie jest przepiękną bajką. Pomijając historię tyleż romantyczną co nie trzymającą się kupy, film jest prawdziwą ucztą dla oka. Żaden to Greenaway, ale piękne zdjęcia Wenecji, jeszcze piękniejsi odtwórcy głównych ról, a nade wszystko cudownie skomponowane stroje, w które odziana jest posągowa Angelina sprawiają radość chyba każdemu miłośnikowi mody i podróży. Moje wizażowe wykształcenie nie pozwalało mi też oderwać wzroku od perfekcyjnego make-upu Jolie - pewnie, że łatwo pomalować kogoś o tak regularnych rysach, ale pomysł na przydymione oko w brązach jest super - ciepłe odcienie nie są tak ryzykowne, jak klasyczna wersja w szarościach i czerni, która uwydatnia cienie pod oczami i nadaje twarzy zmęczony wyraz.

Uwielbiam takie filmy, ponieważ dają mi moc do działania. Motywacja by wypić kawę w Paryżu, a potem zrelaksować się w eurostarze do Wenecji spędza sen z powiek w pozytywnym sensie. Wszystko oczywiście w szlachetnych kaszmirach od projektantów i perfekcyjnym makijażu, który zamierzam rozpracować.

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Twarz od Guerlaina


Dostałam w prezencie zabieg rewitalizacyjny w gabinecie kosmetycznym Guerlain w Gdyni. Nie mam dużego doświadczenia w wizytach tego typu, więc chcąc zaspokoić ciekawość szybko zarezerwowałam wizytę. Już na wstępie ucieszył mnie profesjonalizm, bardzo miła recepcjonistka dopytywała o dogodny termin podkreślając, jak ważny jest czas poświęcony na wizytę, która nie powinna odbywać się w pośpiechu.

Najpierw zostałam poczęstowana zieloną herbatą i dostałam milusi szlafroczek do przebrania. Zabieg trwał około półtorej godziny i okazał się czystą przyjemnością. Kosmetyczka zadbała o moje błogie samopoczucie, a ja czułam się rozpieszczana luksusowymi specyfikami, którymi potraktowano moją twarz i dekolt. Do tego fantastyczny masaż, a na końcu lekki makijaż. Co prawda, po krótkiej zapowiedzi wiosennego makijażu Guerlain, w którym mają królować soczyste pomarańcze i żółcie, trochę zdziwiłam się, gdy na powieki położono szaro-srebrny cień, ale jako, że wiosna jeszcze nie nadeszła, może szarości lepiej odpowiadają zaokiennej aurze.

Wyszłam z gabinetu w cudnej świadomości bycia najpiękniejszą na całej ulicy, a moja oczyszczona i zrewitalizowana cera dawała mi uczucie świeżości i dotlenienia. Pięknie było przez następną godzinę. Potem wstąpiłam do galerii handlowej i klimatyzowane powietrze sprawiło, że twarz stała się nieznośnie ściągnięta, a potem to już był tylko gorzej. Od paru dni nie mogę poradzić sobie z suchą skórą, która zaczęła się łuszczyć, co wcześniej się nie zdarzało. Fakt, że mam trudną cerę, która na pierwszy rzut oka jest mieszana, ale do tego w ostatnich latach stała się wrażliwa i naczynkowa (spróbuj kupić krem do takiej :), ale uprzedziłam o tym przed zabiegiem.

Jeszcze słówko o makijażu, który został wykonany kosmetykami od Guerlaina, ale był zupełnie przeciętny. Niestety, jako fachowiec, byłam rozczarowana. Plus dla pomadki - w pięknym brzoskwiniowym odcieniu trzymała się stosunkowo długo i naprawdę nawilżała usta.

Wnioski takie, że chyba lepiej za kwotę przeznaczoną na taki zabieg (który w moim przypadku był trochę przypadkowy, ale rewitalizacja powinna, wydaje się, być neutralna i raczej dla każdego, starego i młodego) kupić dobry krem do twarzy. Albo dwa dobre kremy do twarzy. Albo tę cudowną pomadkę, przynajmniej radość, może mniej intensywna, będzie trwała dłużej.

zdjęcie ze strony gabinetu: http://guerlaingdynia.pl/